Całe życie na bentonicie. Czy da się to zmienić?

Dotychczasowe sprawy kuwetowe moich kotów można określić hasłem „całe życie na bentonicie”.

Był to dla mnie od początku wybór najbardziej oczywisty i naturalny… no i chyba też najpopularniejszy, patrząc na to co właściciele mruczków wsypują do kuwet.

Swojego żwirkowego ideału, szukałam właśnie wśród tego typu produktów. Jeśli żwirek genialnie się zbrylał i pochłaniał nieprzyjemne zapachy to wynosił się na łapkach kotów poza kuwetę (tak działo się najczęściej przy żwirkach o bardzo drobnej granulacji). Jeśli z kolei żwirek wynosił się mniej (większa granulacja) to robił totalne błoto w kuwecie, co automatycznie go dyskwalifikowało do dalszego użytkowania.

Miałam… to znaczy właściwie koty miały, krótką przygodę z żwirkiem silikonowym. Niestety przy trzech kotach, takie rozwiązanie kompletnie nie ma racji bytu.

Od początku poszukiwań najlepszego żwirku, właściwie odrzuciłam żwirki naturalne – czy to drewniane czy kukurydziane. Dlaczego? Nie wiem.

Znalazłam, więc ulubiony betonit.. Piękny, bielusieńki, zbrylający się idealnie, który doskonale pochłaniał brzydkie zapachy (no cóż kuweta to nie perfumeria ;)). Miał jednak jedną poważną wadę. Tak jak każdy tego typu produkt wynosił się z kuwety. Nie pomagało tutaj nic. Ani maty przed kuwetami, stopki… Nic.

I wtedy pojawili się oni…. Ekipa Zakop i Zapomnij. Producent naturalnego żwirku drewnianego lub kukurydzianego. I postanowiłam przekonać się o co tyle szumu.

W głowie miałam mnóstwo pytań i wątpliwości. Czy to się sprawdzi? Czy koty to zaakceptują..bo jednak granulacja dość duża? Czy nie potraktują kukurydzy jako czegoś do zjedzenia?

Tak właśnie zdecydowałam się na przetestowanie żwirku kukurydzianego. Z automatu odrzuciłam wersję drewnianą ze względu na niezbrylanie się. Ekipa sklepu odpowiedziała na wszystkie moje pytania. A byłam bardzo „upierdliwa”.

Kukurydza jest dostępna w dwóch wersjach – bezzapachowa oraz pinacolada. I ta druga może w domu „robić” za odświeżacz powietrza. Zapach jest naprawdę intensywny, ale nie chemiczny.

Tylko co zrobić kiedy koty były właśnie całe życie na betonicie? Kiedy wprowadzamy do kuwety produkt tak zupełnie odmienny do tego z czym miały styczność?

Na trzy koty, mam na piętrze domu trzy kuwety. Każda jest kryta. Wprowadzanie nowego żwirku zaczęłam od jednej z nich, dodatkowo dostawiając wygrzebaną z magazynu kuwetę otwartą.

Producent zasugerował, żeby mieszać betonit z kukurydzą. Na pierwszy ogień poszła pinacolada. Do kuwety bez nieczystości (ale nie umytej aby pozostała „gąbka zapachowa”) dosypałam po prostu nowy produkt. Oczywiście ja jako człowiek bardzo niecierpliwy, wrzuciłam do kuwety zbyt dużą ilość żwirku kukurydzianego, co spowodowało wielkie zainteresowanie Rudego, który sobie wybierał te duże granulki. Wynosił je z kuwety i radośnie biegał po mieszkaniu prowokując do gonitwy za nim. Dla niego zabawa była świetna… dla mnie niekoniecznie. Zmniejszyłam, więc ilość kukurydzy w betonicie i to był strzał w dziesiątkę.

Dodatkowo odnalezioną kuwetę odkrytą w całości zasypałam kukurydzą i to już nie wzbudzało zainteresowania Pazdana.

Taka mieszanka betonitu z kukurydzą póki co sprawdza się u mnie świetnie. Oczywiście do tej pory znajduję drobne ziarenka z kuwety wszędzie. Nie znajduję natomiast nigdzie granulek kukurydzianych. Żwirek ten ze względu na swoją wielkość w ogóle nie przykleja się do kocich łapek. Jedynie może z niej wylecieć podczas intensywnego grzebania (moje kuwety są kryte, ale dwie są bez drzwiczek). Ogromnym plusem jest również całkowity brak pylenia. Mam również wrażenie, że bardzo dobrze chłonie koci mocz, wpływając tym samym na wydajność mojej aktualnej mieszanki.

Wprowadzanie takiego nowego produktu do kociej kuwety uważam za proces. Wiem, że koty w tych kwestiach są naprawdę delikatne i dość dobitnie potrafią pokazać, że coś im po prostu nie pasuje. Myślę, że takie zmiany trzeba wprowadzać naprawdę powoli, systematycznie i cierpliwie, a wtedy na pewno wszystko pójdzie po naszej myśli. Przy okazji uważnie obserwować kota, patrzeć czy korzystanie z kuwety nie sprawia mu dyskomfortu. Dla mnie sprawa była o tyle ułatwiona, że czas testowania żwirku przypadł na społeczną kwarantannę, więc mogłam na bieżąco wszystko dokładnie monitorować.

W ostateczności warto mieć na uwadze jedno – żwirek to produkt dla kota, nie dla człowieka. Jeśli mruczek powie nie… no to nie.

Ja wciąż jestem w trakcie takiego procesu. Aktualnie sytuacja wygląda tak, że pozbyłam się kuwety odkrytej z sama kukurydzą, w jednej kuwecie zakrytej mam w zasadzie już tylko nowy żwirek z niewielkim dodatkiem betonitu, do pozostałych stopniowo zaczynam wprowadzać nowość.

Co może zdziwić człowieka, który tak jak ja do tej pory nie miał styczności z takim żwirkiem? Na pewno wielkość. Granulki są naprawdę duże, w związku z czym najlepiej mieć do tego produktu dedykowaną łopatkę.

No i zbrylanie – to nie jest takie coś jak zwykle, nie takie coś co ja miałam w głowie, do czego byłam przyzwyczajona. Powiedziałabym, że kukurydza po prostu zwiększa swoją objętość, pojedyncze kawałki sklejają się ze sobą. Czy to tak ma być i czy to jest to zbrylanie – nie wiem, gdyż jest to moja pierwsza styczność z takim produktem.

Aaa i jeszcze jedno! Jeśli ktoś ma koty grzebiące i to dość intensywnie to podczas zakopywania skarbów będzie głośno, na pewno będziecie słyszeć, że kot skorzystał 😉

Mam nadzieję, że zakończenie tego procesu będzie pozytywne zarówno dla mnie jak i dla futrzastych.

Magda & Gibo, Pazdan, Fabian

https://www.instagram.com/three_crazy_cats_/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *